Jak pewnie każdy aktywny bloger perfumowy jestem w ciągłym niedoczasie i posiadam spory "nadstan", jeśli chodzi o liczbę zapachów oczekujących na recenzję. Próbki i dekanty, a czasem i pełne flakony, czekają nawet ponad rok na swoją kolej. Przyznam, że mam takich zapachów pokaźny zapas. Większość z nich to pachnidła, które ni jak nie chcą skłonić … Czytaj dalej Perfumowe podróże (1): Frapin „Terre de Sarment”, czyli pachnieć francuską winnicą…
