Francuska marka Eisenberg z hukiem wchodzi na polski rynek. Dość duża oferta perfum damskich i męskich dostępna jest od niedawna w jednej z sieciowych perfumerii – również w Polsce.
„Jose Eisenberg, wybitny kreator, zwany czarodziejem perfum, stworzył linię kilkunastu zapachów, które łączą w sobie piękno luksusowych aromatów ze sztuką.
Każde z pudełek, w których ukryto szklane, klasyczne flakony, zdobią obrazy brazylijskiego malarza Juareza Machado (przedstawiciel współczesnej sztuki figuratywizmu, autor ilustracji, dekoracji teatralnych i telewizyjnych).
Nowa kolekcja zapachów L’Art du Parfum jest zatem niezwykłym połączeniem sztuki perfumiarstwa i malarstwa, zmysłu węchu i wzroku. Każdy z zapachów inspirowany jest innym obrazem. Zapach, kolory i kompozycja opakowania flakonu składają się na doskonałą całość.
W kolekcji znajdziemy:
– 5 zapachów dla kobiet: Rouge & Noir, Back to Paris, Tentation, So French!, I Am
– 5 zapachów w wersji zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn: J’Ose, Le Péché, Eau Fraiche, Diabolique, Love Affair. Zapachy te zawierają identyczne składniki, występujące jednak w odmiennej kombinacji, stąd charakterystyczne nuty, które je odróżniają.
W serii występują znane już kompozycje w nieco odświeżonej wersji – J’Ose, Rouge & Noir oraz Back to Paris, natomiast pozostałe zapachy to premiery.
Wszystkie zapachy łączy wspólna cecha pozwalająca je odróżnić spośród innych – wszystkie nuty bazy uwalniają zapach wonnego drzewa sandałowego, często połączonego z piżmem i niekiedy białym piżmem (w Tentation, Love Affair, Rouge & Noir).
Zapachy dla kobiet zamknięto w pięknych, przeźroczystych flakonach. Buteleczki męskich zapachów mają identyczny kształt, różnią się jednak kolorem – tu szkło jest czarne.” (cytat pochodzi z serwisu http://extraprodukt.pl/)
Odwiedzając niedawno rzeczoną perfumerię miałem okazję zapoznać się z zawartością intrygujących flakonów, formą przypominających Encre Noire Lalique. Przyznam, że męskie zapachy, które pobieżnie testowałem (a wszystkie opisane są jako eau de parfum) zrobiły na mnie co najmniej dobre wrażenie. A były to:
J’ose Homme
głowa: cytryna, bylica pospolita, mięta
serce: lawenda, kawa mocha, jaśmin
baza: paczula, drewno cedrowe, piżmo, drewno sandałowe, ambra
Diabolique Homme
głowa: żółta mandarynka, kardamon
serce: irys, fiołke, heliotrop, jaśmin, cedr
baza: benzoes, wetiwer, drewno sandałowe, piżmo
Eau Fraiche
głowa: bergamotka, kardamon, różowy pieprz
serce: anyż, mięta, imbir, lawenda, neroli
baza: cenne drewno
La Peche Homme
głowa: kwiat hibiskusa, kwiat osmatnusa, kwiat pomarańczy
serce: jaśmin, ambra, wanilia
baza: wetiwer, paczula, drewno sandałowe, piżmo
Love Affair Homme
głowa: białe kwiaty, jagody porzeczek
serce: jaśmin, róża, heliotrop
baza: białe piżma, drewno sandałowe, tabaka
Wkrótce na blogu recenzja jednego z nich. Na dobry początek.
Eisenberg… już jestem na nich cięty…
po pierwsze za skopiowanie flakonu od Lalique Encr Noire
a po drugie ich kompozycje to plagiaty znanych zapachów… jeden do złudzenia przypomina męską Pradę d’Infusion a kolejny A*mena Muglera… innych nie wąchałem ale jestem pewien, że również oryginalnością nie grzeszą…
Pirath – myślę, że Diabolique jednak nie jest kopią Infusion. Może podobieństwo istnieje, ale to z pewnością zasługa irysa, który w każdej kompozycji, z czym by się go nie zmieszało ,będzie pachniał tak samo…
Ja bardzo Eisenbergi lubię i cenię, szczególnie J’ose
dla mnie podobieństwo jest zbyt uderzające, by można było mówić o przypadku…
a pachnący Amenem Jose (nie pamiętam dokładnie który to był) to też przypadkowo?
J’ose? : ) Nienawidzę A*mena, a J’ose ubóstwiam, i damską, i męską wersję. Angel i A*men to moje największe życiowe traumy 😉
Nie mam pojęcia, gdzie tam podobieństwo między nimi…:D
dlatego napisałem, że nie jestem pewien nazwy, ale jeden z nich to klon a*mena… którego zresztą też nie trawię… 😉
no i zbezczeszczenia flakonu po Encr Noire po prostu wybaczyć nie mogę…
Koniecznie spróbuj J’ose 😉
Mimo iż jestem kobietą lubię poszperać w perfumerii po męskich półkach i jakież było moje zdziwienie kiedy męski Love Affaire okazał sie na moim nadgarstku Lacoste pour Femme! tyle że w wersji bardzo trwałej.
Z kolei Diabolique przypominał mi męskiego Brita jednakże tutaj mogę sie mylić gdyż Brit znam jedynie z testerów papierowych nie mialam go nigdy na skórze
Nie dalej jak kilka dni temu w Sephorze ponownie testowałem wszystkie męskie zapachy Eisenberga. Są interesujące. Godne uwagi. Niebanalne. Ale skądś znane. Taki La Peche Homme pachnie jak Nariso Rodriguez For Her na ten przykład. Czyżby była to olfaktoryczna szarlataneria?