Subiektywne podsumowanie perfumowego roku 2014

W poprzednich latach konsekwentnie trzymałem się postanowienia, że nie będę publikował dorocznych podsumowań na blogu. Ale że rok 2014 był dla Perfumowego Bloga, a także dla mnie osobiście, rokiem pod wieloma względami wyjątkowym (i wyjątkowo dobrym), na fali tej euforii postanowiłem sklecić swoje skromne i absolutnie subiektywne oraz osobiste perfumowe podsumowanie tegoż.

Oczywiście nie miałem fizycznej możliwości zapoznania się z wszystkimi premierami 2014 (wątpię, czy ktokolwiek miał). Mało tego – nie przewąchałem nawet wszystkich próbek czy flakonów, które do mnie w tym roku z różnych źródeł dotarły (!).  Wciąż cierpliwie czekają na testy, ale to już w 2015. Cóż – moja doba wciąż ma tylko 24 h i jeśli ktoś potrafiłby mi podpowiedzieć, w jaki sposób spowodować, by miała ich 32 – chętnie posłucham…

Ale do rzeczy. Rok 2014 zapamiętam jako ten, w którym skromnie bo skromnie, ale jednak – serią kilku konkursów z atrakcyjnymi pachnącymi nagrodami ufundowanymi przez zaprzyjaźnione perfumerie Quality Missala, Lulua i Mood Scent Bar świętowaliśmy na zaledwie rok młodszym facebookowym profilu bloga czwartą rocznice powstania Perfumum Fqjciora, przypominając sobie jednocześnie, że pisanie o perfumach w ogóle rozpocząłem na blogu perfumum.blox.pl kilkanaście miesięcy wcześniej. Oznacza to, że w styczniu 2015 minie w sumie 6 lat mojego perfumowego blogowania. Kawał czasu! Co ważne – mimo poznania setek pachnideł z każdej praktycznie półki, testowanie i odkrywanie nowych wciąż ekscytuje mnie tak jak dawniej, choć niewątpliwie moje wymagania wzrosły i coraz trudniej mnie zaskoczyć. Ale to naturalna kolej rzeczy i nie może być przecież inaczej.

Rok 2014 przyniósł kilka branżowych newsów o spory kalibrze. Przede wszystkim dowiedzieliśmy się (po prawdzie to już pod koniec 2013), że do szykującego się do zasłużonej emerytury Jean-Claude’a Elleny w laboratorium perfumowym Hermesa dołączy Christine Nagel. I tak się w 2014 roku stało.

nagel_ellena

Póki co jeszcze żadnych ewidentnych efektów tej współpracy nie dane nam było poznać, ale trzeba wspomnieć, że Hermes w kończącym się roku wypuścił kilka nowych godnych uwagi pachnideł. Przede wszystkim tzw. flankerów, czyli kolejnych wersji znanych już zapachów, w tym Eau Tres Fraiche klasyka Terre D’Hermes, która choć mocno oddalona od protoplasty, to jednak stanowi bardzo udane rozszerzenie męskiej linii zapachowej o świeży, lekki, współcześnie koloński, letni zapach. Poza tym warto wspomnieć o kolejnym wielkim klasyku Hermesa pochodzącym sprzed „panowania” J.C.Elleny, który ten poddał swoistemu olfaktorycznemu remasteringowi: Rose Amazone (po zeszłorocznym Bel Ami Vetiver). Intensywniejszej wersji Absolue doczekał się też damski kwiatowy Jour d’Hermes, zaś ekskluzywna kolekcja Hermessence wzbogacona została o skórzany Cuir d’Ange.

Ale newsy najcięższego kalibru dotarły do nas w ostatnim kwartale kończącego się roku. Najpierw o tym, że panowie Eduard Roschi i Fabrice Penot z Le Labo sprzedali swój biznes megakoncernowi kosmetycznemu Estee Lauder (ale podobno zachowali stanowiska artystycznych dyrektorów marki). Spore zaskoczenie, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę z pietyzmem od lat kreowaną przez nich sztuczną ekskluzywność swoją drogą świetnych perfum (poprzez bardzo wysokie nawet jak na niszę ceny oraz skandalicznie ograniczoną dystrybucję). Być może w związku z tą akwizycją Le Labo przedstawiło w 2014 roku tylko jedną premierową kompozycję: Geranium 30 autorstwa tajemniczego perfumiarza Barnabe Fillion, której póki co nie dane mi było poznać (czytaj – nie kupiłem sobie jeszcze próbki).

Le Labo Roschi et Penot

Ale prawdziwie gruchnęło kilka tygodni później. W ślady Le Labo poszedł bowiem… Frederic Malle (!). Jedna z absolutnie najważniejszych postaci współczesnej perfumerii, która w sposób niemożliwy do przecenienia przyczyniła się do przywrócenia blasku i świetności perfumerii artystycznej, niszowej, a także wyciągnęła z cienia perfumiarzy – faktycznych twórców perfum, dając początek swoistej branżowej rewolucji w tym zakresie. Odtąd perfumiarz rzadko pozostaje nieujawniony – nawet  w przypadku kompozycji typowo mainsteramowych, designerskich, tworzonych na zlecenie znanych brandów w laboratoriach wielkich koncernów perfumeryjnych. Ale Frederic Malle to przede wszystkim wydawca, perfumowy edytor, który przyczynił się do powstania wielu doskonałych pachnideł, tworząc przy tym markę – synonim prawdziwego współczesnego, pozbawionego blichtru i błyskotek luksusu. W przeciwieństwie bowiem do jednak stricte i wyłącznie komercyjnego Le Labo Frederic Malle jest postacią dużo większego formatu. Od zawsze podkreślał on swoje niezwykłe korzenie (jego dziadek Serge Heftler stworzył Parfums Christian Dior!) oraz swoje poczucie misji przywrócenia perfumom prawdziwej ekskluzywności i jakości, a perfumiarzom i ich kreatywności należnego im znaczenia. Oczywiste jest wszakże, że nie stworzył on Editions de Parfums wyłącznie dla realizacji swej misji, niemniej niewątpliwie udało mu się ją zrealizować, a przy tym połączył sukces komercyjny z artystycznym w sposób praktycznie niedościgniony. Frederic Malle stał się synonimem wszystkiego, co w perfumach najlepsze. Tym bardziej szokującą wydała się więc decyzja o sprzedaniu się wielkiemu koncernowi. W kończącym się roku, zanim jeszcze ogłoszono tę nowinę, przedstawił on dwa nowe pachnidła – zaskakująco mainstreamowe i łatwe w noszeniu (jak na standardy Malle) Eau De Magolia legendarnego Carlosa Benaima oraz targetowane na rynki arabskie The Night – pachnidło… oudowe (a jednak!) w wykonaniu Dominique’a Ropiona. Czyżby pierwsze symptomy wyraźniejszej orientacji na komercjalizację? Czas pokaże.

Frederic Malle

Można oczywiście snuć różne domniemania w kwestii przyczyn i tego, kto tak naprawdę wyszedł z inicjatywą obu transakcji oraz jak wpłyną one na obie marki, a być może nawet i rynek perfum w ogóle. Trzeba jednak pamiętać, że gdy nie wiadomo o co chodzi, zwykle chodzi o pieniądze. Warto też wiedzieć, że koncern formatu Estee Lauder nie kupuje byle czego. Oba biznesy perfumowe okazały się być bardzo dobrze prosperującymi i przynoszącymi właścicielom wysokie zyski. Zostały kupione wyłącznie po to, by te zyski zwielokrotnić, a tego nie da się zrobić bez znaczącego rozszerzenia dystrybucji, a co za tym idzie zwiększenia dostępności perfum. Cóż – być może więc wkrótce perfumy Le Labo i Frederic Malle będzie można nabyć w perfumeriach sieciowych (podobnie jak to jest w przypadku ekskluzywnych pachnideł Tom Ford Private Blend będącego od początku w rękach Estee Lauder). Nie wiem, na ile ma to związek, ale od całkiem niedawna na oficjalnej stronie perfum Frederica Malle można nabyć pojedynczy 10 ml refill, a nie – tak jak to było dotąd- wyłącznie set 3×10 ml tego samego zapachu. Czyż nie jest to drobny, ale pozytywny ruch zwiększający dostępność produktu? Z pewnością rok 2015 przyniesie ciąg dalszy obu historii. Jestem ich bardzo ciekaw.

Spoglądając na spis perfum męskich, które pojawiły się w 2014, a które miałem okazję testować, chciałbym wyróżnić kilka z nich – poza wspomnianym wcześniej Terre d’Hermes Eau Tres Fraiche. Przede wszystkim jak dla mnie premiera roku czyli Amouage Journey Man. W końcu męski Amouage, który podoba mi się od początku do końca. Niezwykle udany efekt kooperacji pomiędzy Christopherem Chongiem – artystycznym dyrektorem omańskiej marki – i dwoma perfumiarzami Pierrem Negrinem i Alberto Morillasem oczarował mnie bogatą mieszanką przypraw, amuażowego kadzidła oraz wzmocnionego geraniolem tytoniu i cypriolu. To nie tylko według mnie najlepszy męski zapach tej marki, ale także pachnidło, w którym odnalazłem wreszcie „swoją” nutę tytoniową. Pozostając przy tej marce trzeba też wspomnieć o kolejnym świetnym Opusie – numer VIII to zupełnie niezwykłe, kwiatowo-drzewne, bardzo nowatorskie w swej formie perfumy najwyższej jakości.

journey-man

Fahrenheit Le Parfum Diora okazał się być najbardziej udanym flankerem klasyka z uwspółcześnioną, wypłukaną z petrolu nutą fiołkową złagodzoną słodkimi cytrusami, zanurzoną w gęstej mieszance wanilii na współcześnie skórzanej bazie. Nadspodziewanie dobrze wypadł przyprawowo-drzewny Bvlgari Man in Back. Tyleż kontrowersyjny, co przeze mnie lubiany, pierwszy od długiego czasu całkowicie nowy męski Guerlain L’Homme Ideal pachnący amaretto, gorzkimi migdałami (czyli benzaldehydem) i tonką narobił sporo szumu na rynku i podzielił publikę na rozczarowanych i zadowolonych. Oczarowanych nie spotkałem…

homme-ideal-guerlain

Jakie jeszcze godne uwagi premiery miały miejsce w 2014 roku?

Swą nową markę Orto Parisi zaprezentował podczas targów Piti Fragranze 2014 niestrudzony Alessandro Gualtieri, zaraz po tym, jak zwieńczył cykl Nasomatto niezwykłą, opartą na „planowanych pomyłkach” kompozycją Blamage. Ten sam perfumiarz dołożył kolejne dwie pozycje do intrygującej, naprawdę interesującej kolekcji zapachowej Maria L (wcześniej MariaLux) firmowanej przez jego partnerkę Lilian Driessen. Tym razem są to zapachy uniseksowe: Aramesh i Mogadess – oba bardzo interesujące i warte osobnego wpisu na blogu. Kolejne zapachy „opublikowali”: niestrudzony Andy Tauer (Sotto La Luna Gardenia) oraz Roja Dove (Nüwa), a także Olfactive Studio (intrygujące Ombre Indigo). Dosłownie mocnym akcentem był w tym roku niesamowity, nieziemski i jednocześnie ziemią wstrząsający Rien Intense Incense Etat Libre d’Orange, obok uroczo świeżej Cologne. Nie milczał także Mistrz Serge Lutens proponując zaskakujące i trudne do zakwalifikowania L’Orpheline, kolejną wodę z cyklu L’Eau – Laine de Verre oraz ultra-ekskluzywny i przy tym ultra-drogi (600$ za 50 ml!) L’incendiaire dający początek nowemu cyklowi Section d’Or. Comme des Garcons w końcu (!) przyłączyło się do oudomanii publikując Wonderoud. Poza tym marka przedstawiła zapach Serpentine oraz stworzyła perfumy celebryckie GIRL firmowane przez rapera i producenta muzycznego Pharrella Williamsa. O dwa nowe pachnidła Abime i Nouveau-ne poszerzona została oferta niszowej marki Humiecki & Graef, której poczynania zdecydowanie warto śledzić, bowiem duet perfumiarzy Laudamiel & Hornetz tworzy niezwykle nowoczesne i bardzo nowatorskie, doskonałe pachnidła. Kolejny zapachowy duet feminine Pluriel i masculine Pluriel zaprezentował w ramach swej marki MFK Francis Kurkdjian, a Olivier Creed poświęcił swój złożony z pięciu zapachów cykl Acqua Originale swoim ulubionym naturalnym składnikom. Penhaligon’s wprowadził linię kosmetyków męskich Bayole’a, w tym także wodę toaletową. Labaratorio Olfattivo po raz kolejny skorzystało z talentu Cecile Zarokian i wydało wysoko notowany Patchouliful. Wreszcie Olivier Durbano zaskoczył wszystkich inspirowanym mitologią zapachem Promethee, w którym obok sugestywnej woni ognistego płomienia odnajdziemy woń kopru.

durbano-promethee

Perfumowymi wydarzeniami są zawsze nowe pachnidła autorstwa Bertranda Duchaufoura, którego talent niezwykle sobie cenię. A ten zaprezentował w tym roku całkiem pokaźną liczbę dzieł: trzy kolejne kompozycje dla L’Artisan Parfumeur w ramach cyklu Explosions d’Emotions (Haute Voltige, Onde Sensuelle i Rappelle-Toi), Lothair oraz Tralala dla Penhaligon’s, piękny rumowo-tabakowy Or du Serails dla Naomi Goodsir, kadzidlany Copal Azur dla Aedes de Venustas, Rose Cut dla Ann Gerard i jeszcze kilka innych.

Poza tym odnotować warto mainstreamowe męskie premiery 2014: Dior Homme Parfum, Dior Homme Eau for MenChanel Bleu Eau de Parfum, Tom Ford Grey Vetiver w wersji Eau de Toilette, Lalique Hommage a’L Homme Voyageur, Chanel Allure Homme Edition Blanche Eau de Parfum, o których albo już na blogu pisałem albo wkrótce napiszę.

dior homme parfum

W 2014 miało oczywiście miejsce całe mnóstwo premier perfum damskich, które co prawda nie są moją domeną, ale od czasu do czasu tu i ówdzie coś z nich popróbuję. W tym roku były dwa takie pachnidła: najnowszy, uroczy Narciso by Narciso Rodriguez – kremowo białokwiatowy z biało-piżmowym tłem, delikatny, śliczny, choć chyba raczej dla młodszych kobiet oraz – dla tych dojrzalszych – zaskakująco szyprowy Cartier La Panthere w wykonaniu cudownej Mathilde Laurent. Dużo dobrych recenzji zebrał Knot Bottega Veneta zmieszany przez Daniele Andrier oraz najnowszy damski Tom Ford Velvet OrchidNo a poza tym na rynku pojawiły się kolejne flankery: Miss Dior Blooming Boquet, L’Eau Couture Eli Saab, wspomniany Jour d’Hermes Absolue, La Petite Robe Noire Couture Guerlain, Dior Hypnotic Poison Eau de Parfum, Prada Candy Florale, Bottega Veneta Essence Aromatique oraz Chanel Coco Noir Extract. Nie można pominąć premier w ekskluzywnych liniach Chanela (Jersey, Beige i 1932), Diora (Cuir Cannage oraz tzw. Elixir Precieux: Oud, Rose, Ambre i Musc) i Toma Forda (Mandarino di Amalfi oraz Costa Azzurra – oba to bardzo obiecujące rozwinięcia kolońskiego konceptu zapoczątkowanego przez Neroli Portofino oraz Patchouli Absolu). 

narciso edp

Generalnie obserwowaliśmy dwa główne trendy –  wzrost zapachowego poziomu perfum designerskich, co bardzo cieszy, oraz niestety spadek poziomu jakości perfum niszowych i trwonienie konceptu tzw. perfumowej niszy. Nowe marki rosły w 2014 roku jak przysłowiowe grzyby po deszczu, a ich rzekoma niszowość, tudzież ekskluzywność nieraz okazywała się tylko chwytem marketingowym. Generalnie liczba premier zapachowych spoza mainstreamu rosła (zaczęła przypominać to, co jeszcze parę lat temu działo się właśnie w mainstreamie) i prawdopodobnie ta tendencja utrzyma się w 2015 roku. Na znaczeniu będą nabierać maleńkie, często jednoosobowe mikro-firmy perfumeryjne, tzw. artisanal perfumers, często bazujące wyłącznie na naturalnych składnikach. Szczególnie dużo tego typu inicjatyw odnotowano w 2014 roku w USA oraz Wielkiej Brytanii. Tym samym ciężar kreatywności przesuwać się będzie stopniowo z marek niszowych, które ulegają intensywnej komercjalizacji i zaczynają dostarczać to, czego konsument oczekuje, na stricte artystyczne chcące swoimi kreacjami wywołać pozytywny ferment twórczy. Niestety te przedsięwzięcia ze względu na nikłą skalę i brak finansowego wsparcia nie będą miały szans na dotarcie do szerszej publiki. Tak kółko niestety się zamyka… Ale cała nadzieja w nowych ambitnych twórcach, którzy dysponują na tyle dużymi finansami, że mogą pozwolić sobie na wynajęcie wybitnego „nosa” w celu zrealizowania swych odważnych konceptów (patrz Masque Milano czy O’Driu Perfumes).

Byłbym zapomniał – mam wrażenie, że oudomania miała się w 2014 wciąż nieźle, choć ogarnęła swą falą nieco bardziej „dolne rejestry perfumeryjne” demokratyzując się do granic przyzwoitości (no bo np. taki Pino Silvestre Oud Absolute…). Ale to nie koniec, bowiem zapowiedziano już na rok 2015 premierę Ralph Lauren Polo Supreme Oud

Na koniec nie mogę nie wspomnieć o jakże miłych akcentach polskich (!). Przede wszystkim premiera Sensei oraz She Sensei naszego rodzimego perfumiarza Piotra Czarneckiego oraz niezwykłe zapachowe trio Ephemera by Unsound, nad którym pracował sam Geza Schön. Szerzej o tych polskich śladach na zapachowej mapie świata już wkrótce na blogu.

Myślę, że przyszły rok szykuje się co najmniej tak dobrze, jak ten dobiegający końca. Osobiście planuje poznanie w 2015 roku m.in. zapachów Vero Profumo (w końcu), Orto Parisi, Masque Milano, O’Driu Perfumes, Zoologist Perfumes. Cała reszta będzie – jak to zwykle bywa – nieplanowana.

A tak w ogóle, to już teraz z myślą o przyszłym roku – cytując klasyka – „Dużo czytam, odświeżam umysł, będę k..a ostry jak brzytwa.” 😉

I z tym noworocznym postanowieniem pozostawiam Was Drodzy Czytelnicy.

Ale to tylko na kilka dni. 🙂

Do rychłego zobaczenia zatem!

16 uwag do wpisu “Subiektywne podsumowanie perfumowego roku 2014

  1. Mam nadzieje,że Masque Milano pojawi się niebawem w Polsce
    Zapachy Vero Profumo są dostępne w I perfumy.Wszystkie godne uwagi,zwłaszcza Onda jest fenomenalna(!)

  2. Dziekuje za swietny artykul „Subiektywne podsumowanie perfumowego roku 2014”.
    Jest pan naprawde profesjonalista, co balo widoczne szczegolnie w panskich opisach/recenzjach w obecnym jeszcze roku 2014. Panski blog jest w tej chwili najlepszym blogiem o perfumach w Polsce. Prosze tak trzymac !
    Niejednokrotnie po przeczytaniu panskich recenzji testowalem opisywane przez pana zapachy
    Mieszkajac za granica mam mozliwosc testowania wszelkich nowosci do woli (mysle o markach niszowych) i otrzymywac probki (darmowe). Dzieki temu mam nieco latwiej od wielu rodakow mieszkajacych w Polsce.
    Serdecznie pozdrawiam i zycze lepszego nadchodzacego 2015.

    1. Bardzo dziękuję za te przemiłe słowa, które – proszę mi wierzyć – bardzo wiele dla mnie znaczą. Ja także uważam swój blog za najlepszy! 🙂
      Życzę Panu Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku. Oby był to także rok wypełniony po brzegi wspaniałymi perfumami. Czuję, że będzie się działo!

      1. Przy okazji mam male pytanie. Kazdy z nas ma swoje ulubione i inwidualne nuty zapachowe, ktore perferuje w perfumach. Ja lubie zapach kawy na podlozu chypre.
        Ma moze pan w zanadrzu jakis typ?

      2. Przyznam, że na szybko nic takiego nie przychodzi mi do głowy, ale jak coś mi do niej wpadnie – dam znać. 🙂

  3. Cześć 🙂 !

    Doskonałe podsumowanie roku. Nic dodać, nic ująć. Żywię wielką nadzieję, że uda się nam poznać marki, o których mowa w ostatnim akapicie artykułu. Mam bowiem przeczucie, że ich oferta może obfitować z prawdziwe olfaktoryczne objawienia, a tym samym dostarczyć pożywki dla Twojego „ostrego jak brzytwa” umysłu. Niechaj tak się stanie w nadchodzącym 2015 roku! Czego życzę Tobie i wszystkim Czytelnikom Twojego bloga (nie wyłączając mojej skromnej osoby 😉 ).

    Serdecznie pozdrawiam –
    Cookie

    P.S.
    Myślę, że jeszcze Gentlemen Only Intense – Givenchy wyróżniał się w zalewie tegorocznych mainstreamowych premier, niewiele ustępując bezpośredniemu konkurentowi Man In Black – Bvlgari.

    1. Dziękuję za życzenia Cookie i za to, że od czasu do czasu ubogacasz mój blog swoimi fantastycznymi komentarzami. Pozdrawiam i także życzę Pomyślności w Nowym Roku. Wszystkiego Najlepiej Pachnącego!

  4. Frederic Malle w rękach EL.Czy to znaczy,że trzeba szybko robić zapasy(?)
    Mam nadzieję,że Malle stanie na wysokości zadania i w kwestiach formuł kompozycji nic się jednak nie zmieni.Nie wyobrażam sobie uniwersum perfum bez MR,VE,FL czy Dans Tes Bras.(!!!)

    1. Wierzę mocno w to, że zapachy Malle nie zmienią się. Wedle słów samego Frederica wiele z nich przeszło już reformulację uwzględniającą obostrzenia IFRA. Cóż – bez tego Lauder na pewno nie kupiłby tej marki.

  5. Świetne, konkretne podsumowanie roku! Dorzucę swoje dwa męskie grosze … i jeden damski. Nie pokochałem, ale polubiłem i będę używał nowych flankerów od Issey Miyake (Nuit d’Issey) i Thierry Muglera (Amen Pure Wood). Po damskiej stronie perfumerii oczarował mnie, obok wymienionego przez Ciebie Narcisso, pigwowo-deszczowy My Burberry. Podsumowania to niestety nie tylko oczarowania, ale także klapy, a do tych zaliczam niestety perfumowaną wersję Bleu de Chanel oraz nowy zapach od dSquared2 Wild. No i mały smutek, że nie dotrze do Polski nowy flanker z ukochanej przez mnie rodziny Declaration – Declaration d’un Soir Intense..

  6. A ja pozwolę sobie zadać pytanie dotyczące tego fragmentu:

    „(…) najnowszy, uroczy Narciso by Narciso Rodriguez – kremowo białokwiatowy z biało-piżmowym tłem, delikatny, śliczny, choć chyba raczej dla młodszych kobiet oraz – dla tych dojrzalszych – zaskakująco szyprowy Cartier La Panthere (…)”.

    Pytanie brzmi: Jakimi kryteriami kierował się Pan „przyporządkowując” dwa wyżej wymienione pachnidła do różnych kategorii wiekowych ewentualnych nosicielek?

    Zawsze zastanawiało mnie takie wtłaczanie pachnideł w określone szufladki „na wieczór”, „na dzień”, „na lato”, „na zimę”, „dla brunetek”, „dla blondynek”.
    W przypadku szufladek „dla młodszych kobiet”/”dla dojrzalszych kobiet” nasuwa się pytanie dodatkowe dotyczące samego kryterium „młodsza” tzn. do którego roku życia?

    1. Witam serdecznie i dziękuję za interesujące pytania i dociekliwość! Kryteria jakie w tym przypadku zastosowałem są czysto subiektywne. To wedle tych kryteriów niegdyś empirycznie przekonałem się, że Coco Mademoiselle Chanel pachnie na mojej ponad 60-letniej teściowej niezbyt stosownie i osobiście odradzałbym jej noszenie tych perfum, zaś Pascal Morabito Or Noir pachnie na mojej 35-letniej wówczas żonie zbyt retro i zbyt dojrzale, przytłaczająco. Wiem, że to dość schematyczne postrzeganie, ale tak już po prostu mam. Nie uważam, że każdy zapach pasuje do każdego, w każdym wieku czy momencie życia. Perfumy powinny „wypływać” z naszej osobowości, stanu ducha, charakteru, także wieku, uzupełniać nas, dopełniać, przedłużać naszą osobowość, czasem może nawet wyolbrzymiać. Powinny harmonizować z nami, a nasza osoba powinna działać na nie podobnie, jak pudło rezonansowe działa na dźwięk wydobywany ze strun gitary. Nie zniekształcać, a wzmacniać i dopełniać. Złe dobranie perfum da efekt odwrotny – dysonansu (trzymając się muzycznej analogii, która przecież idealnie pasuje do świata perfum, w którym mówimy o kompozycji, nutach, akordach).

      Pozdrawiam serdecznie i ciekaw jestem Pani przemyśleń na ten temat. Gorąco zachęcam do dyskusji!

      1. Z natury jestem wrogiem wszelkich stereotypów, schematów, upraszczania rzeczywistości i szufladkowania zjawisk/ludzi/zachowań/rzeczy.
        Wszystkie wyżej wymienione zabiegi dają pewne poczucie „ogarniania” rzeczywistości.
        Taki swoisty wentyl bezpieczeństwa, pozwalający nie oszaleć percepcji w obliczu bombardującej ją zewsząd różnorodności.
        Im jednostka mniej rozwinięta, tym stopień jej postrzegania rzeczywistości przez pryzmat stereotypów większy.

        W przypadku zapachów gotowość do myślenia stereotypami jest bez skrupułów wykorzystywanym narzędziem marketingowych.
        IMO twierdzenie, że jakiś zapach jest „stosowny dla …, a niestosowny dla …” to dowód na poddanie się – przez wygłaszającego to twierdzenie- pewnej manipulacji.

        Pierwowzór „La Panthere” został skomponowany przed blisko 30 laty.
        To całkiem dawno, prawda?
        Wystarczyło wyeksponować ten fakt, zwrócić na niego uwagę lansując „La Panthere” (dokładnie to właśnie uczyniono) i już kompozycja zaczęła być postrzegana jako „stosowna dla Pań dojrzałych” (mimo „postępowego” rabarbaru w składzie).
        Jednocześnie jednak kompozycja w oparta na w znacznej mierze „zbliżonych” nutach: truskawka (w nucie głowy), białe kwiaty (w nucie serca), paczula (w nucie bazy), nazwana wdzięcznie „Miss Dior Cherie” i umieszczona (żeby nie było już żadnych wątpliwości) we flakoniku zwieńczonym figlarną kokardką jest karnie odbierana przez ogół jako adresowana do kobiet w niezbyt zaawansowanym wieku = dla pań dojrzalszych niezbyt stosowna.
        Osobiście nie lubię chodzić na marketingowym sznurku.
        Zgadzam się zatem w 100% ze stwierdzeniem Autora bloga, że zapach – w największym skrócie – powinien „pasować” do człowieka.
        Jednocześnie jednak próby wiązania danego pachnidła z osobą w określonym wieku/z włosami w określonym kolorze uważam za sztuczne i ograniczające wolność wyboru w tym zakresie, sprowadzające proces wzajemnego szukania się perfum i ich nosiciela do marketingowej targetyzacji.
        Wolność dla perfum!!!
        Anarchia w wyborze 😉

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s