PROFVMVM ROMA – Victrix i Santalvm

TRZY – wawrzyn

Victrix – to zapach zielony, lekko pikantny, mchowy, leśny, ściółkowy, z wawrzynem w roli głównej. Z początku uderzają po nozdrzach molekuły różowego pieprzu, które pełnią tutaj rolę otwierającą, nietypowo zastępując tradycyjne w większości przypadków hesperydy. Po kilkunastu minutach Victrix zaczyna się zielenić w sposób przypominający woń soków z zielonych łodyg. Ujawnia się więc główny składnik – laur. Ociężałość zastosowanych tu molekuł (mam wrażenie, że większość z nich to składniki naturalne) i ich zagęszczenie powodują, że zapach nie krzyczy, nie atakuje, lecz mości się wygodnie blisko skóry i tam pozostaje właściwie przez cały czas, czyli przez długie godziny, bo trwałość ma solidną. Victrix jest niemal liniowy, trudno wyodrębnić tu nuty górne, środkowe i dolne, zresztą chyba nie o to tu chodzi. Właściwie zaraz po aplikacji dostajemy to, co dostać mamy, czyli przyprawionego zieleńca. Finał nie zaskoczy nas żadną olfaktoryczną woltą, choć trzeba wspomnieć o tym, że zieloność wawrzynu w pewnym momencie wygasa, a na skórze pojawia się całkiem sympatyczna, sucha, drzewna, jakby cedrowo-mirrowa nutka, która jest epilogiem Victrixa.

nuty: różowy pieprz, wawrzyn, kolendra, mech dębu

CZTERY – sandałowiec

Santalvm – temat zapachu objawiony w nazwie, drewno sandałowe – piękne i ciepłe, jak to drewno sandałowe ma w zwyczaju. Początek jednak zaskakuje niemal miodową słodkością. Po ok. 15 minutach ze słodkich głębin wyłania się powoli główny bohater – sandałowiec, który z każdą minutą staje się bardziej drzewny, a mniej miodowy, choć ta słodka nutka nie zanika do końca. Niestety po ok. godzinie sandał traci swój impet i staje się dość nijaki, słodkawy, tonkowaty, benzoinowaty. W sumie Santalvm rozczarowuje. Podobnie jak Victrix, trzyma się blisko skóry i jest zapachem raczej dyskretnym, niezbyt trwałym. Aha – i nie ma tu jakieś szalonej ewolucji. Raczej głównym temat przyozdobiony przyprawami i mirrą tak, by go nie stłamsić. Proste i …. nieco za proste, a także jakby niedokończone. Dla sandałowych maniaków absolutny must try, ale pozostali mogą go sobie darować.

nuty: drewno sandałowe (absolut), mirra, cynamon

Po przetestowaniu Fumidusa, Olibanvm, Victrixa i Santalvm stwierdzam, że zapachy te mają kilka wspólnych cech, które odróżniają je od innych znanych mi niszowych marek:

– prostota kompozycji,

– potężne stężenie olejków eterycznych widoczne w ich konsystencji, co nie do końca przekłada się na ich intensywność i trwałość,

– przewaga składników naturalnych (to moje domniemanie, ale takie robią wrażenie; nie czuję w nich obecności syntetycznych wzmacniaczy i składników poprawiających trwałość),

– tendencja do trzymania się blisko skóry,

– średnia trwałość.

W sumie to zapachy godne poznania (szczególnie Fumidvs), ale z pewnością nie pożądam pełnego flakonu żadnego z nich. Są raczej ciekawostką, niż przedmiotem mojej fascynacji. Wysoka cena perfum Profvmvm z pewnością wynika ze szczerego dozowania cennych olejków, ale czy jest odpowiednia do tego, jak pachną? Wg mnie nie, ale każdy może wyrobić sobie na ten temat własne zdanie, do czego zachęcam, bo zapachowy świat Profvmvm na pewno wart jest przynajmniej powąchania. Jego szersze poznanie pozwoliłoby mi lepiej wyrobić sobie zdanie na temat tego, czy Profvmvm to perfumiarze, czy tylko sprytni mieszacze drogich olejków eterycznych, a przede wszystkim zdolni marketingowcy wykorzystujący modę na „niszę” w perfumach. Na razie mam wrażenie, że bardziej to drugie, niestety…

5 uwag do wpisu “PROFVMVM ROMA – Victrix i Santalvm

  1. i tego opisu właśnie było mi trzeba…. zastanawiała mnie dość pokaźna kolekcja zapachów tej firmy i już się zastanawiałem kiedy znajdę czas na jej choćby pobieżne powąchanie i już widzę że nie muszę się spieszyć 😉

    owszem stopień koncentracji olejków robi imponujące wrażenie do 43% co daje jako tako pojęcie o ich „teoretycznej” mocy ale skoro piszesz, że nie ma to przełożenia na trwałość i intensywność akordów to daje mi to pewien obraz.

    Skoro firma podaje, że jest w branży od 50 lat co w tym biznesie jest raptem krótką chwilą i pomimo zastosowania ogromnej ilości olejków (tak bynajmniej deklarują) to chyba rzeczywiście „nisza” jest w ich przypadku bardziej „receptą na życie” niż prawdziwą pasją. Owszem zapachów mają w portfolio bez liku, szkoda że nie ma to przełożenia ani na jakość (trwałość) ani szlachetność kompozycji które mam wrażenie studiując opis są raczej surowe i niedopracowane. a to w „niszy” niedopuszczalne

    1. Rzeczywiście odniosłem wrażenie, że ich zapachy są niedopracowane, co starają się przykryć dużą esencjonalnością. A może po prostu trafiłem akurat na tego typu pachnidła z ich oferty. Krążących w sieci ochów i achów na temat Profvmvm nie rozumiem, ale je akceptuję. Może się nie znam i tyle.

  2. ochami i wzdychaniem rodem z sieci się nie sugerujmy, miarodajne ani opiniotwórcze to raczej nie jest. znam zapachy mniej skoncentrowane, a dużo bardziej trwałe oraz te z nieco niższej półki które złożonością aranżacji zapachowej i dopieszczeniem formy mogą nie jedną tzw: niszówkę wpędzić w kompleksy. Cóż wniosek nasuwa mi się taki, że nie wszystko co zwą niszą jest nią w istocie 😉

    p.s.
    zetknąłeś się może z Piver’em – cuir de russie? niby banalny skład, skóra, brzoza jakiś subtelny łącznik ale jak cudownie pachnie. u mnie przywołał ten zapach wspomnienia z dzieciństwa. nie wiem czemu bo z kozackim obuwiem pocieranym o brzozę mam niewiele wspólnego 😉 Wącham nadgarstek od kilku godzin i nie mogę wyjść z podziwu że tak prosta w sumie formuła mogla mnie tak urzec swym charakterem 😉

    1. Pivera nie znam niestety. Ale chętnie poznam przy najbliższej okazji. Zapachy skórzane potrafią być piękne. Weźmy DZING! L’Artisana czy Cuir Ottoman Parfum D’Empire. Ostatnio w tej tematyce testuję sobie Hermes Equipage (1970 rok autor Guy Robert) i także jestem pod wrażeniem. Skórzano-kwiatowa kompozycja dla panów, stonowana, subtelna, no mistrzowska po prostu.

      A co do jałowości niekórych dzieł niszowych i genialności niektórych designerskich – pełna zgoda.

  3. A ja mam bardzo ciekawe sposrzeżenie. Na tej stronie, jak też próbka Victrixa jaką dostałam ma kolor jasnozłosisty, zapach jest dość trwały i stopniowo rozwija się w czasie. Jednak kiedy kupiłam flakon, okazało się że Victrix ma kolor ciemnobrązowy, niemal jak piwo karmelowe a zapach jest dość nietrwały – po 3,4 godzinach nie ma po nim nawet śladu na skórze. Mogę powiedzieć, że mnie ten zapach bardzo rozczarował, jeśli chodzi o trwałość jak też niezrozumiałe zmiany kolorostyki. Zastanawiam się, czy próbka jaką dostałam jako odlewka testera to dokładnie to samo, co nabyłam w sklepie…

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s